Nie ma jąkania "od zawsze"

czyli TROPEM JEDNEGO OGŁOSZENIA

Tym razem poszedłem tropem ogłoszenia o treści: NERWICE - JĄKANIE. Koszalin.. (tu nr telefonu ). Intrygujące - prawda? Telefonuje, przedstawiam się i umawiam na reporterską wizytę. Zostaje przyjęty w gabinecie. A oto czego się dowiedziałem :

Mój rozmówca jest logopedą, muzykoterapeutą, aktorem (tak, tak ) i... darujmy sobie dalszą wyliczankę, bo umiejętności udokumentowanych posiada jeszcze "trochę". Osoby jąkające się rozpoznaje nawet wtedy, kiedy nie będą się jąkać, bo wie jak one to robią, żeby się nie jąkać.

Powiedział mi, że można to wyleczyć, jeżeli potraktuje się to jako chorobę, która nie jest poza człowiekiem, tylko w nim samym. Nerwica jest wyuczonym sposobem reagowania. A jeżeli tak, to można jej oduczyć, bo takie są założenia behawioryzmu, którego jestem zwolennikiem - powiedział.

Jeżeli jąkanie ma podłoże fizjologiczne to z reguły występuje u pacjenta jeszcze jakiś inny zespół chorobowy. Mogą to być również przekazy dziedziczne. Tak, jąkanie można przekazać tak jak skłonność do gruźlicy. Tak samo można przekazać skłonność do określonego poziomu neurotyczności, który może się objawiać jąkaniem.

Nie ma czegoś takiego, co moglibyśmy określić, że ktoś się jąkał "od zawsze". Ten ktoś mógł mieć do tego predyspozycje, mógł mieć inklinacje i to padło na niewłaściwy grunt: rodzina, środowisko w którym się obraca, itd. Tak, zanim się dojdzie do jąkania, trzeba odbyć nieraz długą drogę. To się nie dzieje z dnia na dzień.

Jeżeli tak traktujemy problem - mówi Władysław Pitak - to jąkanie będzie tylko i wyłącznie zaburzeniem, które można w niektórych sytuacjach całkowicie usunąć. Pod warunkiem oczywiście, że usunie się wszystkie inne powody, jakie temu służą. I w tym wypadku terapeuta ma bardzo trudną rolę, bo np. przychodzi do mnie matka z dzieckiem i ona się dziwi, że ja nie chce zajmować się jej dzieckiem. Bo ja najpierw zajmuję nią, ja się zajmuję mężem, pozostałą częścią rodziny i słyszę : przecież pan ma się zająć dzieckiem! No tak, ale to wtedy będzie tylko co najwyżej usuwanie skutku, a nie usuwanie przyczyny, która właśnie tkwi właśnie w środowisku pacjenta.

Moja główną taktyką terapeutyczna jest działanie przyczynowo-skutkowe i nie robię tego u siebie w domu, a raczej wchodzę w środowisko tego kogoś. Wchodzę w sposób dyskretny, próbuję stymulować pewne sytuacje podrzucając różnego rodzaju rzeczy, czy to w postaci nagrań na taśmie magnetofonowej i wideo. Służy temu kamera wideo, którą wykorzystuję tak w domu jak i na spacerze. Jestem tym, który stymuluje delikatnie, jak gdyby instruktor, trener.

O porażkach nie mogę mówić, bo nikt z mojego powodu nie poniósł szkody. Gdyby poniósł, to by mi powiedział, albo inni by mnie powiedzieli. Ludzie chętniej mówią o krzywdach niż o własny zadowoleniu.

Największe sukcesy? Kiedy spotykam ludzi na ulicy i oni mi się kłaniają. Ja nie wiem, kto to jest. Czasami ich pytam kim są i słyszę: To pan się mną zajmował i mnie nie pamięta? I wtedy robi mi się głupio i przykro nawet, że nie pamiętam ludzi, którym kiedyś pomogłem.

Tropiciel (M.Ł)